środa, kwietnia 01, 2020

365 dni - Blanka Lipińska

Autor: Blanka Lipińska
Tytuł: 365 dni
Wydawnictwo: Edipresse
Ilość stron: 472
Data wydania: 4 lipiec 2018

Wszędzie. Dosłownie wszędzie słyszałam o tej książce, o filmie, o Blance Lipińskiej. Cała Polska była poruszona, a czasami i wzburzona, a wszystko to za sprawą nawet nie pięćsetstronicowej historii. Wiedziałam, że muszę się z nią zapoznać i dowiedzieć się o co tyle szumu i skąd tyle złych opinii.

Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że "365 dni" Blanki Lipińskiej to erotyk. Tak więc fakt, że w książce występują sceny na podłożu seksualnym, mniej lub bardziej brutalne nie powinny nikogo zaskoczyć. Tym bardziej nie powinno się hejtować erotyku za to, że jest w nim dużo seksu. Przecież to tak jakby ktoś hejtował książkę z gatunku fantasy, ponieważ występują w niej magiczne lub nadprzyrodzone postacie.

Jak już sobie to wyjaśniliśmy to przejdźmy do fabuły. "365 dni" Blanki Lipińskiej opowiada historię Laury, która podczas wakacji ze swoim chłopakiem i przyjaciółmi, zostaje porwana przez zniewalająco przystojnego Massimo Toricelli, głowę sycylijskiej rodziny mafijnej. Massimo kilka lat wcześniej doświadczył zamachu na jego życie, a gdy był niemal umierający, nawiedziła go wizja kobiety, a konkretnie Laury Biel. Gdy lekarzom udało się odratować Massimo, mężczyzna obiecał sobie, że odnajdzie kobietę. Massimo daje dziewczynie 365 dni na to, żeby go pokochała i z nim została.

Z ręką na sercu przyznaję, że książka naprawdę mi się podobała. Podchodziłam do niej sceptycznie, tak jak do wielu polskich książek, ale o dziwo ta "polskość" nie była w niej w ogóle odczuwalna, a przynajmniej nie w tym złym znaczeniu. Sama fabuła również mnie wciągnęła i sprawiła, że ledwo mogłam się od lektury oderwać. Chciałam więcej i więcej. Oczywiście nie jest to jakaś niebywale oryginalna historia. Porwania, mafia, nienawiść, a potem miłość. Każdy zna to już pod jakąś postacią. Jednak uważam, że książka Blanki Lipińskiej ma w sobie to coś, czym wybija się na tle reszty książek.

Styl autorki również przypadł mi do gustu. Nie było zbędnych, nudnych lub głupich dialogów. Podczas czytania nie czułam się zażenowana. A to jak autorka pisała o Włoszech... dosłownie czułam jakbym tam była. Jakbym czuła zapach słonej wody, powiew wiatru, promienie słońca ogrzewające moją skórę. Zdecydowanie Blanka wiedziała co chce pisać i jak robić to dobrze.

Podsumowując, książka wywarła na mnie bardzo duże i pozytywne wrażenie. Nie pozwalała mi się od siebie oderwać i sprawiła, że nie mogę się już doczekać, aż sięgnę po kolejną część. Jeśli jeszcze nie czytaliście "365 dni" Blanki Lipińskiej to zdecydowanie musicie to nadrobić. Nie pożałujecie!

PS. Książka nie ma nic wspólnego z trylogią o Grey'u, więc nie rozumiem skąd to ciągłe porównywanie tych książek.

Ocena: 
8/10 

Dominika



15 komentarzy:

  1. Ja czytałam i żałuję. Dla mnie w tej książce nie ma nic pięknego. Ani fabuła nie jest interesująca, ani nie ma sensu. Z pewnością jest wiele wartościowszych erotyków, niż "365dni". Natomiast o gustach się nie dyskutuje. Książka mi się nie podobała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Do kina nie zdążyłam pójść przed wybuchem epidemii, więc pozostaje mi zmierzyć się z książką. I chyba z nudów się w nią zaopatrzę.

    Pozdrawiam,
    Karolina z TAMczytam

    OdpowiedzUsuń
  3. Lekko się czyta, ale mnie irytowała główna bohaterka i jej relacja z Massimo.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Tym bardziej nie powinno się hejtować erotyku za to, że jest w nim dużo seksu. Przecież to tak jakby ktoś hejtował książkę z gatunku fantasy, ponieważ występują w niej magiczne lub nadprzyrodzone postacie" - serio uważasz, że ludzie "hejtują" ten twór za to, że jest "erotykiem"? A nie dlatego, że to patologiczny twór, w którym ukazuje się gwałt jako oznakę miłości? Bosze, kolejna kobieta, która wystawia temu gównu dobrą ocenę i nie ma nawet cienia refleksji nad tym, jak patologiczne i szkodliwe treści zawiera ta książka. Niby wszyscy żyjemy w tym XXI wieku, niby świat grzmi o #metoo, ale niektórzy wciąż siedzą w XIX wieku i lubię czytać o byciu traktowanym jak gówno. Aż się żyć odechciewa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czystej ciekawości zapytam. W którym momencie widziałaś tam gwałt? Bo nie przypominam sobie, żeby główny bohater robił coś wbrew woli głównej bohaterki, na tle seksualnym oczywiście?

      Usuń
    2. Gwałt na początku książki na stewardessie - check.
      Wpychanie palców do pochwy nieprzytomnej Laury - check. A może to nie jest gwałt? Może jak jesteś w związku, to możesz zrobić wszystko drugiej osobie, nieważne, czy ta jest przytomna i się na to zgadza, czy nie?
      Dodajmy do tego cały patologiczny kontekst - facet jest psychicznie chory, co jest oczywiste, skoro ma świra na punkcie swojego wyobrażenia. Porywa laskę i grozi jej, że zabije jej rodzinę, jeśli ta się w nim zakocha. To jest ten początek wielkiej miłości? Czy może jednak syndromu sztokholmskiego?
      Dodatkowo piszesz, że jesteś w 100% humanistką, a polecasz twór, który - pomijając jego szkodliwość społeczną - ma mnóstwo błędów stylistycznych, interpunkcyjnych i jego poziom sytuuje się gdzieś na poziomie tekstów z podstawówki.

      Usuń
  5. Dla mnie za szybko główna bohaterka zakochała się w oprawcy brakowało mi zadziornosci, kłótni, emocji. Nie wszystko mnie irytowało. A do dalszych części nawet mnie nie ciągnie, a co dopiero do filmu. Ale każdy może mieć swoje zdanie

    OdpowiedzUsuń
  6. Zupełnie nie moje klimaty :) A to porównywanie jest tylko po to, by więcej osób kupiło. Taki tam sposób na promocje...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ani książka ani film nie są w moich planach :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże drogi. Wkurza mnie to jak ludzie jeżdżą po tej książce. Ja uważam, że kobiety boli to, że Autorka odniosła sukces i tyle. Ja podeszłam do tej książki, nie oczekując nie wiadomo czego, jakiś niesamowitych słów, czy super fabuły. Dobrze się przy niej bawiłam. A stewardessa sorry, ale sama chciała, więc o co chodzi? Owszem, nie jest to piękna historia, ale też nie miała taka być, więc wtf?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Stewardessa sama chciała" - powiedz to zgwałconej kobiecie. Że sama chciała. Bo jak ktoś płacze i jest przerażony, to sam chce. Dokładnie tak to działa. W ten sposób broni się też gwałcicieli w sądach. Gratuluję.

      Usuń
  9. Byłam na filmie, ale jakoś nie przypadł mi do gustu. O gustach się nie dyskutuje i każdy będzie lubił coś innego :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Że też musiałam trafić na opinie tego akurat... Serio nie widzisz w niej nic złego? To gratuluję. Sama autorka u mnie punktuje ostatnio, ale jako osoba. Jako "pisarka" i jej twory, nie, nie, nie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Książka jest tak napisana, że lekko i płynnie się ją czyta! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja nie planuję jej czytać. Nie przez opinie, ale po prostu opis mnie nie zaciekawił i też nie chcę trącić czasu. Wiedzac,że to nie do końca mój gatunek.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń

Copyright © The book my fantasy , Blogger