sobota, marca 10, 2018

Tamte dni, tamte noce - André Aciman

Autor: André Aciman

Tytuł: Tamte dni, tamte noce

Wydawnictwo:  Poradnia K

Ilość stron: 300

Data premiery: 12 styczeń 2018 

Recenzja:

"Tamte dni, tamte noce" przeczytałam już na początku stycznia. Możecie więc zapytać dlaczego recenzja pojawia się dopiero teraz. Otóż nie wiedziałam co powiedzieć o tej książce - nadal nie do końca wiem. Ta książka wywołała we mnie dużo sprzecznych emocji, niektóre były dobre, niektóre złe. Niestety drugie pojawiały się częściej, dlatego tak ciężko było i jest mi coś powiedzieć o tej książce, ale zacznijmy od początku.



Książka opowiada historię Elio, który spędza sobie spokojne wakacje we Włoszech, dopóki na jego drodze nie staje Oliver, nowy gość rezydencji jego ojca. Elio na początku jest dość sceptycznie nastawiony do gościa, dodatkowo musi mu jeszcze oddać swój pokój. Jednak po pewnym czasie niechęć zmienia się w zafascynowanie, a nawet zauroczenie. A między bohaterami narodzi się gorący romans. Jednak nie wszystko jest tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać, a życie nie jest bajką...

"Czy też obecność tego drugiego, który wczoraj rano był dla nas prawie jak intruz, staje się coraz bardziej niezbędna, ponieważ chroni nas przed naszym własnym piekłem - innymi słowy, czy ta sama osoba, która za dnia jest przyczyną naszej udręki, w nocy nas od niej uwalnia?"

Przez pierwszą część książki dryfowałam. Byłam zachwycona językiem, klimatem, bohaterami natomiast później... miałam wrażenie jakby pisał to jakiś inny autor i to w negatywnym znaczeniu. Wszystko było strasznie chaotyczne, irracjonalne. Za to jak czytałam końcówkę znowu czułam jakby pisał to ten "pierwszy autor". Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi.

"Jeśli na świecie istnieje prawda, to tkwi w tych chwilach, kiedy jestem z tobą i jeśli któregoś dnia zdobędę się na odwagę, żeby powiedzieć ci moją prawdę, przypomnij mi, żebym na każdym ołtarzu w Rzymie zapalił świecę wotywną."

Dobrze więc skupmy się najpierw na tych pozytywach. Jak już wspomniałam, byłam zachwycona klimatem. Lato, Włochy... czego chcieć więcej? Bohaterowie natomiast byli bardzo dobrze wykreowaniu. Główny bohater był tak przesympatyczną osobą, że aż miałam ochotę czytać dalej. Zdecydowanie była to inna książka niż te, które czytam zazwyczaj. Nie umiem tego wyjaśnić, ale mogę powiedzieć, że ta "inność" była jak najbardziej pozytywna. Natomiast później...




Aż nie do wiary jest, jak przeciwne, w porównaniu do pierwszej połowy, emocje odczuwałam czytając drugą. Niestety nie było to przyjemne odczucia. Przewijało się głównie zdezorientowanie, rozczarowanie. Praktycznie wszystko, co podobało mi się na początku uległo zmianie(Jedynie klimat pozostał). Kompletnie nie rozumiałam zachowania bohaterów. Ani sposobu w jaki traktowali swoją "relację".  Momentami zachowywali się tak irracjonalnie, że miałam ochotę po prostu dać sobie spokój z tą książką. Czasami zdawało mi się, że ominęłam kilka stron, ponieważ nie mogłam odnaleźć się w tym co właśnie się działo. Aczkolwiek potem pojawiło się zakończenie, które wynagrodziło mi te męczarnie.

"Nie zdawałem sobie sprawy, że testowanie żądzy to tylko wybieg, który pozwala nam dostać to, czego chcemy, bez przyznawania się wobec siebie samych, że tego chcemy."

Jeśli jesteście tu ze mną już jakiś czas to dobrze wiecie, że ja naprawdę lubię czytać książki z motywem LGBT. I związek, czy akty seksualne między dwoma osobami tej samej płci kompletnie mi nie przeszkadzają. Jednak w tej książce było inaczej. Sceny erotyczne między bohaterami były opisywane w tak niesmaczny sposób, że czasami wywoływały u mnie zdegustowanie(nie wiem czy nie zabrzmiało to homofobicznie więc od razu wytłumaczę. Jeśli na ich miejscu była para heteroseksualna, moje odczucia by się nie zmieniły. Co więcej - prawdopodobnie od razu skreśliłabym tę książkę). 



Chcę również poruszyć pewną kwestię, która może nie ma dla niektórych ludzi jakiegoś większego znaczenia, ale mi działa na nerwy. Oryginalny tytuł książki to "Call me by your name" i jest on ściśle związany z książką oraz ma głębsze znaczenie. Więc kto do cholery wpadł na pomysł nazwać książkę "Tamte dni, tamte noce"? Naprawdę tak trudno było przetłumaczyć oryginalny tytuł?


Podsumowując, miałam ogromne oczekiwania wobec tej książki i niestety się zawiodłam. Doceniam zakończenie, oraz początek ponieważ były one naprawdę dobre. Jednak środek bardzo mi się nie podobał. Jednakże widziałam masę dobrych opinii odnośnie zarówno książki jak i filmu, więc istnieje możliwość, że nie zrozumiałam tej książki lub nie wczułam się w nią odpowiednio. Dlatego nie skreślajcie po przeczytaniu mojej recenzji, tej książki, a przekonajcie się na własnej skórze, czytając ją. Może wam przypadnie do gustu.

Edit: Oglądałam film i jestem nim zachwycona, mój stosunek do książki również uległ znacznej poprawie. Wiec zdecydowanie dajcie jej szansę!

                      Za książkę dziękuję wydawnictwu:

Znalezione obrazy dla zapytania wydawnictwo poradnia k

Ocena:
✪✪✪✪✰✰


#Dominika


13 komentarzy:

  1. Szkoda, że się zawiodłaś.
    Książka zapowiadała się na naprawdę dobrze i raczej zbierała pozytywne opinie. Kusi gorący klimat Włoch i dobrze wykreowani bohaterowie, jednak ten rozczarowujący środek bardzo zniechęca. Na razie wstrzymam się z zakupem.
    Pozdrawiam ♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nie wiem, czy w końcu po nią sięgnę. Na początku myślałam, że tak, ale teraz to zwątpiłam :(
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. No stoi ta biedna książeczka na mojej półce i czeka. Ale jeśli chciaż pierwsza połowa jest dobra, to myślę, że i tak warto ją przeczytać.

    http://pomowmyoliteraturze.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie do siebie nie przekonała, ani fabułą ani wykonaniem :( Pozdrawiam :*
    Book Beast Blog

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałam bardzo zobaczyć film, a nawet nie wiedziałam, ze jest książka. Wychodzi na to, ze muszę przetestować i to, i to ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też uwielbiam ksiązki z motywem LGBT, a strasznie ich mało :/
    Książka niby fajna, ale nie moje klimaty, więc odpuszczam.
    Zostaję tu na dłużej, więc mam prośbę! Ustaw większą czcionkę, bo oczy wypływają ;)
    Pozdrawiam ciepło :)
    Kasia z niekulturalnie.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wiadomość o czcionce! Nie zauważyłam wcześniej, że coś mi się stało z blogiem, a czcionka, którą ustawiam oraz jej rozmiar tak naprawdę jest całkiem inny niż powinien być. Muszę się dowiedzieć skąd ten problem

      Usuń
  7. Przecudowna recenzja, bardzo dobrze mi się ją czytało. Książę znam i nawet mogę powiedzieć, że leży u mnie na półce i czeka na zrecenzowanie. Już nie mogę się doczekać aby po nią sięgnąć :)
    Dodaję bloga do obserwowanych, liczę na rewanż.

    http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/03/elizabeth-i-jej-ogrod-elizabeth-von.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś nie ciągnie mnie do tej historii. Szczególnie, że się nią nieco rozczarowałaś. ;/ Jednak może kiedyś uda mi się obejrzeć film. ;)
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że się zawiodłaś. Ja nie miałam w planach tej książki i chyba nie ma co żałować.

    OdpowiedzUsuń
  10. Film do mnie średnio trafił, ale miałem nadzieję, że książka będzie lepsza. Szkoda, że ci się nie spodobała, postaram się również po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © The book my fantasy , Blogger